Niczym mantra

Każdy poranek w pracy rozpoczynam według stałego wzoru, który po czterech latach pracy w zawodzie specjalisty ds. utrzymania ruchu stał się moją mantrą, bez której dzień jest niepełny i nie taki, jak powinien. Pracując na stanowisku specjalisty część swoich zawodowych obowiązków wykonuję w biurze, a część na hali produkcyjnej, gdzie znajdują się urządzenia i maszyny wymagające mojej pomocy. Po przekroczeniu progu firmy pierwsze co robię, to kieruję swe kroki do mojego małego biura, w którym urzęduję razem z kierownikiem utrzymania ruchu i jeszcze jednym specjalistą. Tam zdejmuję płaszcz i wyjmuję przedmioty potrzebne do wykonywania obowiązków. Po rozpakowaniu udaję się do kuchni, gdzie w trakcie przygotowywania sobie pierwszej tego dnia kawy albo rozmawiam ze znajomymi, którzy podobnie jak ja przyszli po kawę, albo zastanawiam się nad nadchodzącym dniem. Wracając do biura z kubkiem parującego napoju wstępuję do któregoś ze współpracowników i plotkuję na jakiś temat. Zazwyczaj tematem rozmów są ostatnie wydarzenia z firmy lub informacje sportowe. Połowę kubka kawy wypijam podczas rozmów ze znajomymi, resztę (nieco chłodną i na pewno mniej smaczną) pochłaniam siedząc przy biurku i rozpoczynając pracę.

Mniej więcej piętnaście minut po moim przyjściu w firmie zjawia się kierownik, z którym żyje w bardzo dobrej komitywie, specjalista ds. utrzymania ruchu Tychy. Często rozmawiamy przez kilkanaście minut zanim na dobre zabierzemy się do pracy i każdy poświęci się swoim obowiązkom.